wtorek, 25 września 2012

Bento #3

Pogoda nadal jest taka sobie. Co prawda nie jest już tak wietrznie jak wczoraj, ale stale siąpi i jest zwyczajnie nieprzyjemnie. Czuć jesień, ale tę ponurą i niepokojącą. Na poprawę humoru zrobiłam już dzisiaj zakupy słodyczowe do Polski (dla przyjaciół i na własny użytek). Można tu dostać istnego oczopląsu od tych wszystkich ciasteczek, babeczek, goferków i bułeczek śniadaniowych, czekolad...  Poza tym udało mi się trafić na zestaw czterech malutkich zamykanych pojemniczków, które wprost idealnie pasują do mojego prowizorycznego pudełka bento :-) Można w nich przemycić sos do sałatki, dip albo trochę płatków czy bakalii do jogurtu. Poniżej prezentuję bento, które powędruje ze mną jutro do pracy i zostanie skonsumowane o 10 rano. Już się nie mogę doczekać! Przepis na placuszki zaczerpnęłam z gotujebolubi, ale zamiast szczypiorku, którego akurat nie miałam, dodałam suszone oregano oraz... pokrojone w kosteczkę pomidory z puszki pozostałe z niedzielnego obiadu. Sprzątanie lodówki przed wyjazdem na całego. Wyszły pyszne i aromatyczne!
 
Pomidorowo-ziołowe placuszki z mozarellą na kołderce z mixu sałat, tzatziki do maczania, a na deser brownie z karmelem i orzeszkami ziemnymi. Połówka melona niestety się nie zmieściła... ;-)
 

poniedziałek, 24 września 2012

Bento #2

Aura dzisiaj zdecydowanie nie rozpieszcza... Od rana obfite opady i porywisty wiatr utrudniały nam prace na budowie. Przesiedziałam prawie cały dzień w biurze, robiąc tłumaczenia i wypełniając papiery do C.P.A.M.u (francuski ZUS). Odliczam dni do powrotu do Polski. W piątek wyjazd. Z jednej strony nie mogę się doczekać powrotu do kraju i cieszę się jak dziecko na myśl o dwóch tygodniach w Trójmieście, a z drugiej już zdążyłam się przyzwyczaić do mojego życia tutaj, na budowie, pośród samych facetów. Ten wyjazd, ta praca, te trzy miesiące nauczyły mnie rzeczy, których nie sposób zliczyć, pozwoliły na przełamanie stereotypów, wyleczenie się z kompleksu Polaczka na Zachodzie, ale przede wszystkim dały mi mozliwość obcowania z fantastycznymi ludźmi pośród których poczułam się jak wśród bliskich. Czuję się jakbym dostała gwiazdkę z nieba. Dziękuję! 
A poniżej moje dzisiejsze śniadaniowe bento. Może ciut za mało kolorowe, ale zaręczam, że pyszne! Zwłaszcza ta korzenna babeczka z cukrowymi perełkami na wierzchu :-) Miłego popołudnia!



Kanapeczki z pełnoziarnistego pieczywa z serem mimolette i filetem z indyka, mix sałat, mały fromage blanc i babeczka speculoos :-)

niedziela, 23 września 2012

Petit déjeuner #3 - Tosty francuskie z sosem pomarańczowym

Dzisiaj ostatnia niedziela przed wyjazdem do Polski. Bardzo udaną sobotę postanowiłam ukoronować królewskim niedzielnym śniadaniem. O tostach francuskich słyszałam już wcześniej, ale dopiero niedawno odważyłam się je wypróbować. Za pierwszym razem dodatkiem była moja ulubiona konfitura brzoskwiniowa Bonne Maman. Dzisiaj pokusiłam się o zrobienie sosu pomarańczowego, podobnego jaki robię do naleśników Suzette.
 
Składniki na jedną porcję:
 
- dwie kromki czerstwej bagietki (lub innego pieczywa)
- jajko
- łyżka mleka
- łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
- szczypta soli
- łyżka masła do smażenia
 
Sos:
- sok z jednej pomarańczy
- łyżka masła
- 1,5 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
 
W rondelku rozpuszczamy masło i dodajemy do niego cukier i nieco gorącej wody, żeby nie przypalił nam się cukier. Gdy cukier się rozpuści, dodajemy sok. Doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy nieco ogień i czekamy aż sos się zredukuje, co jakiś czas mieszając. W międzyczasie w miszeczce roztrzepujemy jajko ze szczyptą soli, wlewamy mleko i wsypujemy cukier. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Na patelni rozpuszczamy masło, a następnie maczamy kromki w mieszance. Kładziemy na patelni i z każdej strony obsmażamy na rumiany kolor (ok.2-3 min.). Podajemy na ciepło polane gęstym sosem pomarańczowym.
 
Smacznego!
 
 
 

sobota, 22 września 2012

Bento #1

Od niedawna zaczęłam moją przygodę z bento. Pierwszy raz przeczytałam o bento kilka lat temu w którymś z numerów "Wysokich obcasów", a z racji tego, że od zawsze pociągała mnie kultura Kraju Kwitnącej Wiśni od razu zwróciłam na tę swoistego rodzaju sztukę przygotowywania posiłków. Niestety wówczas o bentowaniu w ogóle się nie mówiło, bo chyba mało kto w Europie wiedział o jego istnieniu. Ciężko było o jakiekolwiek informacje czy źródła inspiracji. Dziś blogi i strony poświęcone bento wyrastają jak grzyby po deszczu (JaponiaBliżejBento czy bentusie) i chwała za to! Aż miło popatrzeć, gdy widać gołym okiem, że społeczeństwo coraz chętniej wprowadza w życie zdrowe nawyki żywieniowe. Moim zdaniem, dzięki bento jest to dużo bardziej możliwe i tańsze aniżeli stołowanie się na stałe na mieście. Ja też wprost przepadam za odwiedzaniem co i rusz nowych knajpek (których w Warszawie pod dostatkiem), szkoda tylko, że mój portfel nie podziela tego zdania ;-) Wbrew powszechnie panującej opinii przygotowania bento wcale nie zajmuje aż tak dużo czasu. Wszystko zależy od tego, co do niego włożymy. Poza tym dla mnie robienie i jedzenie bento to czysta frajda! Czasem trzeba sobie dogodzić, a jedzenie to jeden z prostszych sposobów, prawda? Poniżej przedstawiam jedno z moich pierwszych śniadaniowych bento, które wzięłam ze sobą na budowę. Póki co nie mam jeszcze pudełka z prawdziwego zdarzenia, chociaż nie jest to do końca prawda, bo dzięki Bentomanii jedno już na mnie czeka w Polsce z całym arsenałem gadżetów:-)
 
Mleczna bułeczka, rolka z filetu z indyka, sera mimolette i świeżej bazylii, śliwka, mała kiść winogron, kilka migdałów i batonik Ovomaltine.